Poprzedni: Przelana Krew - Rozdział 3.
Grutan
westchnął głęboko. Wychodząc z domu zgromadzeń usłyszał
wściekły krzyk Aren. Spojrzał za siebie i zobaczył jej
zdenerwowaną twarz, zwróconą w stronę Byrna. „Może ona mu
przemówi do rozsądku,” pomyślał. Po chwili w drzwiach pokazał
się Tæirc. Uśmiechnął się lekko do szamana i zamknął je. Ze
środka dochodził stłumiony, podniesiony głos żony wodza.
Gdy
Grutan się obrócił, zaczęli pojawiać się przed nim mieszkańcy
wioski z pytaniami i wątpliwościami. Z początku nie wydawało się
to groźne. Nie uszedł jednak kilku kroków, kiedy ku jego
przerażeniu po chwili został otoczony chyba przez połowę ich
lokalnej społeczności. Opuszczając dom zgromadzeń miał nadzieję
na spokojny powrót z Rægokiem do szałasu.
-
Grutanie, czy Byrn wie co robi?
-
Czy nie jest to naruszenie tradycji?
- Co się stanie z jego synem?
Bez
słowa dał znak głową Rægokowi,
równie zdezorientowanemu co on, by iść dalej. Nie miał siły na
tłumaczenie każdemu z osobna, że wódz nie złamał żadnej z nauk
Przodków.
Jeszcze.
Ludzie
nie dawali za wygraną i napierali coraz bardziej.
-
Kiedy odbędzie się Rytuał?
-
Co mówi o tym nauka Przodków?
-
Jak chcesz przeprowadzić Rytuału Odejścia?
-
Nie teraz – powtarzał Grutan cicho, próbując zignorować
napierający na niego tłum.
Niestety
nie dało się go ignorować. Podążająca za Grutanem i Rægokiem
ludzka masa powoli zacieśniała się wokół nich. Zaczynało się
robić zbyt gęsto i niektórzy potykali się o nierówności terenu.
Grutan musiał coś zrobić, bo inaczej albo by go przewrócili, albo
zmiażdżyli.
Będąc w połowie dystansu,
szaman szepnął coś Rægokowi do ucha i obaj stanęli na środku
drogi przebiegającej przez wioskę. Uniósł dłoń, żeby tłum
ucichł. Ludzie posłusznie uspokoili się i zrobili mu trochę
miejsca wokół niego i jego ucznia.
Otworzył
usta, lecz nic nie powiedział. Coś poczuł. To było w powietrzu.
Uczucie ledwie wyczuwalne, ale mimo wszystko zauważalne.
-
Moi drodzy - zaczął, kiedy to chwilowe doświadczenie przeminęło,
- śmierć Argruna dla nas wszystkich była wielkim zaskoczeniem. W
naszych sercach została pusta przestrzeń po synu naszego wodza,
której długo nie zapełnimy. Straciliśmy wspaniałego młodzieńca
i obiecującego wojownika, ale nasz smutek jest nieporównywalnie
mały do załamania, które Byrn teraz przeżywa. Dajmy więc naszemu
wodzowi czas, by odpoczął.
-
A co z Rytuałem Odejścia? - zapytał ktoś z tłumu.
-
Czy Byrn nie chce, by dusza Argruna znalazła spokój wśród
przodków? - ktoś inny dodał.
-
Rytuał zostanie odprawiony – uspokoił Grutan. - Byrn mnie o tym
zapewnił.
Chciał
jeszcze dodać, że Rytuał ma mieć miejsce następnego dnia o
wschodzie słońca, lecz wcześniejsze uczucie powróciło, nieco
mocniejsze tym razem, jednocześnie nadal niewyraźne. Grutan
pomyślał, że jego źródło znajdowało się w tłumie. Było ono
bardzo charakterystyczne, dlatego szamanowi zdawało się, że je
skądś pamiętał.
-
To czemu wziął ciało swojego syna do domuu? - ktoś spytał,
przerywając konsternację szamana. Poczucie znowu zniknęło.
-
Czy Byrn chce odprawić Rytuał w domu zgromadzeń? - dopytał kto
inny, zasiewając wątpliwość wśród zebranych ludzi.
Grutan
popadł w zadumę. Nie chciał kłamać. Założył, że Byrn nie
zrobi kolejnego głupstwa i Rytuał odbędzie się w Świętym
Miejscu. Ale Byrn nie zawarował go, że tak się stanie. W dodatku
przeniesienie ciała Argruna do osady, a zwłaszcza do domu
zgromadzeń, było już wystarczająco problematyczne i wprowadzało
kolejne wątpliwości. To, razem z kłótnią rodziny oraz niepokojem
mieszkańców i jego znajomych, skłaniało szamana do zadania sobie
pytania jak to wszystko się odbije na wędrówce duszy zmarłego
młodzieńca do Przodków.
I
jeszcze ta tajemnicza energia!
Milczenie
Grutana wykorzystał jeden z obecnych - mężczyzna o imieniu Tavik.
-
Byrn, ten stary głupiec, łamie nasze obyczaje – prychnął. -
Zobaczycie, sprowadzi na siebie nieszczęście ze strony Przodków!
-
Waż swoje słowa! - ryknął Grutan na tyle głośno, na ile
pozwoliło mu jego starcze gardło. Nagłe uniesienie dało mu
posłuch w tłumie, ale i chwilę na pozbieranie myśli. Musiał
teraz dobrze ułożyć zdania, żeby nie pogorszyć tej kruchej
sytuacji. - Jeśli ktokolwiek rozpaczający po stracie członka
rodziny jest głupcem, to każdy z Was albo już nim jest, albo
niedługo będzie. Argrun był dla Was bliskim znajomym, ale dla
Byrna znaczył znacznie więcej. Włożył w niego tyle miłości ile
mógł, nauczył go prawie wszystkiego co umiał, a teraz rozpacza,
gdyż cała jego ciężka praca legła w gruzach. Może i jego
decyzja by przenieść Argruna nie była najtrafniejsza, ale kto z
Was nie wie co czuje człowiek zaślepiony emocjami? Kto z Was
potrafi myśleć racjonalnie gdy traci najbliższą osobę?
Jeśli
uważacie, że wódz stracił rozum, to czemu poszliśmy za nim? –
kontynuował Grutan. - Czemu, gdy niesione było ciało jego syna do
domu zgromadzeń, podążyliśmy w orszaku? Byrn nam kazał,
wykorzystując swoją władzę? Czy może tak uczyła nas nauka
Przodków? Czy były to może emocje, które zawładnęły nami,
smutek i żal po niespodziewanej śmierci Argruna? Nie, powiem wam –
poszliśmy, bo wszyscy jesteśmy związani ze sobą.
Wiecie,
że musimy przestrzegać nauk danych nam przez Przodków i to one nas
łączą w jeden, silny lud. Przodkowie dali nam kierunek, w którym
podążamy. Są jednak sytuacje, których nie da się przewidzieć,
kiedy ktoś z nas musi zostać w tyle. Ilu z was prosiło mnie by
przełożyć Rytuał, gdyż choroba Wam nie pozwalała odprawić go
tego samego dnia? Jak często musiałem słuchać próśb o zmianę
terminu każdego innego obrzędu, mimo że czas naglił? Takie
sytuacje się zdarzały nie raz, nie dwa razy, a wielokrotnie. I
nadal żyjemy razem. Nadal jesteśmy jedną rodziną.
-
Ale choroba to... - próbował zabrać głos Tavik.
-
Żona Arhaina, przyjaciela Twoich rodziców – Grutan wskazał
palcem na Tavika - zmarła na jego oczach i, chociaż sam wtedy był
blisko śmierci, tego samego dnia zdecydował się na Rytuał
Odejścia. Ta decyzja mogło go kosztować życie! Czy zatem Arhain
był głupi?
Tavik
spuścił głowę.
-
Arhain nie był głupi. Tak samo Byrn nie jest głupi – powiedział
szaman spokojniej, patrząc po otaczających go twarzach. Odczytał z
nich zrozumienie i pogodzenie się z sytuacją. - On po prostu
rozpacza. Tak jak na innych czekaliśmy na drodze życia, tak i na
Byrna musimy poczekać. Wódz będzie wiedział co zrobić. - Dla
pewności dodał jeszcze: - Przodkowie mi to powiedzieli...
Zgromadzeni
wokół szamana spuścili głowy. Widząc to, rzekł na koniec:
-
Rytuał odbędzie się jutro o wschodzie słońca. A teraz idźcie do
domów. To był ciężki dzień dla nas wszystkich.
Ludzie
zaczęli rozchodzić się do swoich chat i w mgnieniu oka droga
niemal opustoszała.
Grutan
pogłaskał się po brodzie w konsternacji. Nigdy nie miał szczęścia
w przemowach, lecz ta wyszła mu całkiem dobrze. Za dobrze, nawet.
Co więcej, w jej trakcie tajemnicze uczucie znowu powróciło i z
każdym jego słowem było silniejsze, tak jakby to on mu nadawał
moc. Kiedy tylko skończył, powoli słabło, aż rozwiało się gdy
został na drodze sam ze swoim uczniem.
-
Szamanie?
Grutan
wrócił myślami na ziemię, wsparł się znów o ramię ucznia
i w ciszy ruszyli do szałasu.
Gdy tylko dotarli pod wejście i
Rægok pomógł Grutanowi wkroczyć do środka, szaman powiedział:
-
Ty
też już idź. Dzisiaj nic więcej nie zrobimy. Chcę odpocząć
i... w samotności porozmawiać z Przodkami. - Usiadł na posłaniu i
oparł się plecami o jedną z pionowych belek w ścianie chaty. -
Zresztą muszę być jutro na nogach przed świtem. Obudzisz mnie,
prawda?
- Tak, szamanie – odparł
Rægok. Gdy Grutan złożył nogi i zamknął oczy, pogrążając się
w modlitwie, Rægok postarał się bezgłośnie opuścić swojego
nauczyciela.
Po chwili, będąc już sam,
szaman otworzył powieki i zawiesił wzrok na przeciwległej ścianie.
Doświadczenie tego samego dwa razy w ciągu jednego dnia nie było
przypadkiem. Nie mogło być.
----------------------
Draco Nared, naprawdę podoba mi się to co piszesz. Mogłabym dać odnośnik do Kronik Dusz w paru miejscach? Chciałabym by czytało Cię dużo więcej osób i by motywowało Cię to do dalszego pisania : )
OdpowiedzUsuńJasne, nie ma sprawy. Wielkie dzięki za reklamę. :D
Usuń